nickto nickto
85
BLOG

Wszyscy ludzie będą braćmi, Reksio też

nickto nickto Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Bądźcie miłosierni, jak ojciec wasz jest miłosierny (Łk 6, 36) 

Komentarz do „Ody do radości” inspirowany filmem „Reksio sadownik” (do znalezienia w sieci).

Do Projektu wkradła się podstępna chrześcijańska wrzutka: braterstwo. Nie usunięto jej w porę ze sztandarów, a teraz nie wiadomo co z nią zrobić. Wiadomo natomiast, że pozostawienie jej, ot tak sobie samej, grozi poważnymi powikłaniami, nawet załamaniem się Sprawy. Największe niebezpieczeństwo wynika z tego, że co prawda braci może być wielu, ale z tego, że bracia są braćmi wynika niezbicie, że Ojciec jest jeden i to Ojciec potężny, skoro zrodził ich tak wielu. 

Jesteśmy dla siebie braćmi, bo jesteśmy dziećmi jednego Ojca, jedynego dawcy życia. Braterstwo to relacja, otrzymana od Ojca zupełnie darmo w pakiecie z życiem. W pakiecie nie dającym się zdekompletować, bez relacji człowieczeństwo nie występuje. Z kolei składnikiem niezbędnym do przetrwania relacji międzyludzkiej jest przebaczenie – im bliższa relacja tym większe jej zapotrzebowanie na przebaczenie. Braterstwo jest ciągle głodne przebaczenia, tak łapczywe je pożera, że szybko wprowadza człowieka w stan uzależnienia. Człowiek ciągle prowokuje sytuacje, poprzez które powiększa swój dług wobec innych ludzi, stopniowo staje się nałogowcem uzależnionym od przebaczenia, chociaż jak przystało na prawdziwego nałogowca, często nie potrafi się do tego przyznać. Tutaj tkwi kolejne niebezpieczeństwo dla Projektu: przecież przebaczenie, przebaczenie bezwarunkowe, to ważny składnik miłosierdzia. A któż jest bardziej miłosierny niż Miłosierny Ojciec? Jak widać znowu wracamy do Ojca, chociaż tak chcielibyśmy od Niego uciec. Aby jednak jakoś ratować Sprawę i Ja, trzeba będzie jeszcze bardziej uciekać się do świętej semantyki! Wszystko przez to braterstwo, co za pech! Trzeba było bardziej uważać przy układaniu haseł i hymnów!

  Sprytnym zabiegiem marketingu słów jest wmawianie ludziom, że braterstwo to tylko przebaczenie i to przebaczenie specyficznie rozumiane. Każe się ludziom zapomnieć, że braterstwo to jednak złożona relacja zwrotna,  relacja wymagająca od braci znacznie więcej powinności, samo przebaczenie, nawet bez limitu razów nie wystarczy. W szczególności, przebaczenie nie ma sensu i nie jest nawet możliwe bez zmierzenia się z problemem grzechu. Powinienem przebaczyć 77 razy, ale ściśle w ramach „delegacji” jaką otrzymałem od Ojca, i tylko w jej ramach, nie mogą jej dowolnie rozszerzać, bo inaczej zaczną wkraczać w kompetencje Ojca, ulegać pokusie Szatana: będziecie jak Bóg. Nie jesteśmy dla innych ludzi Ojcem, który jest w Niebie,  do takiej właśnie uzurpacji prowadzi fałszywe miłosierdzie, przebaczenie to nie odpuszczenie grzechów, grzechy może odpuścić tylko sam Bóg. 

„Wrażliwość lewicowa”, której ukrytym, podstawowym, a wręcz jedynym motywem jest walka z Bogiem, bardzo chętnie posługuje się wypaczonym pojęciem miłosierdzia. Mówią nam „Chrystus też był uchodźcą”, albo „Chrystus nie pytał o grzechy”, itd., w istocie podpowiadając: „I ty zostaniesz Chrystusem” i skrzętnie zakrywają „I ty zostań Niosącym Światło”. Zapoznana mądrość Kościoła, jakby wstydliwie ukrywana nawet przez ludzi Kościoła, stawia w uczynkach miłosierdzia na pierwszym miejscu „Grzesznych upominać”. Grzesznych upominać – dwa słowa i dwa straszliwe zgrzyty w duszy ponowoczesnego człowieka. Nie ma grzechu,więc nie może być upomnienia! Jakim prawem? Upomnienie bliźniego zostało w dzisiejszych czasach podniesione do rangi bluźnierstwa! Ale tylko upomnienie braterskie, obrzucanie błotem jest nadal dozwolone! Braterskie upomnienie jest miłosierdziem: lepiej żeby na czas zrobił to brat, nawet jeżeli nie ma on w sobie wystarczająco dużo aksamitu na posłanie dla naszego Ja, zanim będzie za późno, zanim winowajca nie będzie zdolny przyjąć jakiegokolwiek miłosierdzia. Miłosierne „Zamknij się debilu/debilko!” wypowiedziane przez brata wobec młodego człowieka „rozwodzącego się” właśnie z rzeczywistością, bywa dużo bardziej skuteczne niż krasomówcze popisy rodziców. Ilustrację artystyczną tej skuteczności, bardzo mądrą choć migawkową, można znaleźć w filmie „Reksio sadownik”, a konkretnie w końcowym koncercie ptasiej rodziny dla Reksia i jego pana zajadających się czereśniami. Stanowcze bratnie upomnienie sprawiło, że koncert wypadł doskonale; aż do łez wzruszenia ptasiej mamy, która chwilkę wcześniej gotowa była się „pochylić” nad głupotą synalka. Idźmy do nieba razem, nie bójmy się upominać braci. Miłość Braterska przez duże B, wymaga też zręcznego posługiwania się dziobem dla skarcenia swojego brata. Nie bójmy się tego, chociaż strach ma wielkie oczy, wielkie rogi, wielkie kopyta i …małe możliwości wobec potęgi miłości.  

Chwała artystom, ze potrafią dostrzec to czego nie widzimy! Chwała twórcom „Reksia”, że przemycili przez sito cenzury tę małą scenkę! Chwała socjalistycznej cenzurze, że jej nawet nie zauważyła! Prawdę mówiąc to akurat tej sceny nie trzeba było przemycać: w porównaniu do obecnych standardów, ten organ z ulicy Mysiej był głupi i mało pryncypialny. Dzisiejsza poprawność widzi każdy, nawet najmniejszy, niepoprawny ruch dziobem. Kiedyś film bez pieczęci cenzury wpadał na półkę i czekał lepszych czasów. Teraz dzieło bez pieczęci politycznej poprawności, jest w zasięgu jej jurysdykcji linczowane na miejscu, bez prawa do apelacji czy amnestii.

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse


nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo