nickto nickto
139
BLOG

Demokracji będziemy bronić jak socjalizmu - relacja frontowa (10/?)

nickto nickto USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Daj nam króla, aby nami rządził (1 Sm 8,6)

    Walka o świetlaną przyszłość trwa w najlepsze. Zwycięstwo jest już blisko, ale nadal są pewne problemy z rzeczywistością – z powodu dziwnych jej wygibasów, ciągle nie daje się sprowadzić do parteru. Demokracja, która już prawie, prawie, wygrała wojnę, napotkała niespodziewany kontratak, sytuacja na froncie nadal jest dynamiczna. Być może kluczowym, a na pewno szczególnie interesującym, teatrem działań wojennych jest polityka amerykańska. Póki co, przegrane amerykańskie elity przebierają nogami, ogryzają paznokcie, wpadają w paroksyzm, mimo że rozsądek nakazywałby przegrupować siły, poczekać na wypalenie się przeciwnika. Nic szczególnego przecież w sławnym USA się nie dzieje, nic co by zagrażało materialnym fundamentom elit demokracji, ani tym bardziej, nic co by czyniło prawdopodobnym zapełnienie nimi więzień. W końcu 4 lata to nie wyrok, a jednak - niecierpliwość w dążeniu do pozbycia się „populistycznej” władzy jest ogromna! Dlaczego? Wydaje się, że przyczyna nie jest, ani natury materialnej, ani nawet „estetycznej” – bo nam się prezydent nie podoba, jest taki prostacki, etc. Powodu tej niecierpliwości należałoby szukać w rzeczywistym zagrożeniu zaspokojenia ważnych potrzeb życiowych, potrzeb które nie bardzo mogą poczekać na lepsze czasy. Państwo nagle przestało dbać o ważne potrzeby obywateli, a przynajmniej zdaje się, że zamierza je „sprywatyzować”. Można by to porównać z sytuacją, gdy oto jakiś rząd okazałby nagle chęć zwolnienia wszystkich policjantów i wojskowych, a bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne mieliby od dziś zapewnić wszyscy obywatele - właśnie wstali od obiadu, są zatem należycie uzbrojeni w noże stołowe.

Skoro jest papu, igrzyska, seks i nawet rozrywki seksopodobne, to o co może jeszcze chodzić? Otóż rzeczywistość wykonała swojego fikołka (coś jak nakrętka Dżanibekowa) i okazało się niespodziewanie, że człowiek, który zabił Boga, nie stracił nic ze swojej religijnej natury, ani nawet nie przestał odczuwać potrzeb duchowych. Wiadomo powszechnie, że w rozwiniętej demokracji, człowiek ma prawo, a nawet obowiązek, żądać od państwa zaspokojenia wszystkich swoich potrzeb. Dojrzałe demokracje to struktury niezwykle sprawne organizacyjnie i wrażliwe na biedę wyborców -  państwa dojrzałych demokracji szybko, chociaż niepostrzeżenie, stały się państwami silnie sklerykalizowanymi. Mamy do czynienia nawet nie z sojuszem tronu i ołtarza, ale z czymś w rodzaju cezaropapizmu - zaspokojenie potrzeb duchowych obywateli zostało zintegrowane z innymi zadaniami państwa i dostarczane w pakiecie z ochroną zdrowia, edukacją, itd., a w razie potrzeby, opornym, dostarczane nawet razem z usługą bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości. W demokracji - liberalnej, fasadowej, jak zwał tak zwał – państwo przejęło na siebie funkcje organizowania życia religijnego obywateli, zwłaszcza w aspekcie wspólnotowym. Prawdziwa religia, a więc chrześcijaństwo, została zepchnięta do sfery prywatnej. Nie udało się jeszcze przesiedlić chrześcijaństwa dla przygotowanego miejsca w niebycie, ale już dziś, w sferze publicznej, może istnieć tylko religia państwowa. Państwo może afirmować tylko kult zadekretowany, wspiera liturgię, która zapewni pomyślność cara, jest zobowiązane do tępienia wszelkiego bluźnierstwa wobec państwowej religii. Państwowa religia „nowego typu”, to w istocie synkretyczny kult, skonfigurowany na podstawie elementów wygrzebanych z mroków ludzkich dziejów, coś w rodzaju odtworzonego szkieletu dinozaura. Chociaż cielec udał się duży i szkaradny, to jednak pozostaje zręcznie ukryty przed oczami tańczących wokół wyznawców. Za żadne skarby świata, ani nikt z wyznawców, ani ktokolwiek z kapłanów „nowej” religii, nie przyzna się do religijnych motywów, ani nie ujawni całej „okazałości” czczonego szkieletona.  Najważniejszym obrzędem tej religii, głównym źródłem duchowej mocy dla jej wyznawców, jest aborcja. A tutaj właśnie jest powód do czerwonego alertu - Donald Trump, co by o nim nie mówić i co by nie myśleć, w ciągu 100 dni swojego urzędowania zrobił więcej dla unicestwienia, a przynajmniej ograniczenia aborcji, niż nasz wspaniały PIS w całej swojej historii i prehistorii, od PC poczynając. Nic dziwnego, że w USA larum grają, aż w uszach dzwoni, wuwuzele naszej totalnej opozycji brzmią przy nim jak popiskiwania ślepych jeszcze szczurów. Polska to jednak zaścianek, „nasza walka” broni mniej ważnych rubieży, bardziej przyziemnych interesików.

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka