nickto nickto
54
BLOG

Demokracji...(8/?) - refleksja świąteczna

nickto nickto Polityka Obserwuj notkę 0

Daj nam króla, aby nami rządził (1 Sm 8,6)


Lalka jest prawie tak ważna dla małej dziewczynki, jak ona sama dla jej mamy. Zawsze tak było! W czasach gdy bociany przynosiły gotowe już dzieci, lalka służyła przede wszystkim do tulenia, kołysania i nieustannego hołubienia. W obecnych czasach, gdy bociany odeszły na zasłużoną emeryturę, zastosowanie lalki jest nawet większe, trzeba ją przecież jakiś czas nosić pod koszulką, a potem urodzić. Bycie w ciąży ma nawet przewagę nad czasochłonnym zajmowaniem się małym dzieckiem, oczekując dziecka można przecież uczestniczyć w innych zabawach. Niektóre dziewczynki, widać hojnie wyposażone przez naturę w geniusz kobiecy, „chodzą w ciąży” prawie nieustannie, niczym nasze babcie i prababcie. Jak by nie było, świat kreowany małej dziewczynki kręci się wokół lalki, lalka to prawie świętość. Skoro świętość, to pora skończyć z tym zabobonem. Świat zagiął parol na lalki, trwa wojna bez pardonu z tym obskuranckim przeżytkiem i narzędziem opresji. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że wojna wygrana z lalką będzie też ostatnią wojną z człowiekiem. Po niej nastanie era wodnika, życie wróci tam skąd przyszło: do praoceanu. Na razie jednak nie jest łatwo. Głównym wrogiem jest właśnie ten kobiecy geniusz, który jednak stanowczo domaga się lalki. Gdyby pryncypialnie zakazać sprzedaży i nawet pokątnego wytwarzania lalek z gałganków, to na niewiele to się przyda, na przeszkodzie stanie wyobraźnia dziecka, która jest w stanie wyprodukować miękką śliczną lalę nawet z kawałka drewna. Cała strategia wojenna opiera się zatem na dostarczaniu w wielkich ilościach lalek fałszywek, które mają za zadanie przekierować wyobraźnię małej dziewczynki. Lalka już nie jest dzidziusiem, jest raczej wulgarną kurtyzaną, nie jest kimś bezbronnym i wymagającym opieki, komu można ofiarować swój czas, ale wzorcem dla samej siebie, kimś kogo należy naśladować. Taka lalka o wielkich oczach i ustach, z wydatnym biustem i nienaturalnie długimi nogami, z trudem daje się wcisnąć do łóżeczka. Jej krzykliwy makijaż i wymyślna toaleta stara się jednak wniknąć do kobiecej duszy. Staje się skutecznym obiektem pożądania, tym bardziej, że zazwyczaj wprowadza się ją „na rynek” w ramach większej, multimedialnej kampanii totalnej, intensywnej kanonady ogłuszającej i oślepiającej potencjalne klientki.


Mała dziewczynka. Już niedługo abiturientka przedszkola. Dziewczynka obdarzona hojnie owym kobiecym geniuszem. Chodząca czułość i empatia. Jej ulubioną kolędą, śpiewaną zawsze z jakąś lalką w objęciach, jest wzruszająca kołysanka „Gdy śliczna Panna Syna kołysała”. Potrafi płakać, że podczas Mszy nie miała okazji śpiewać refrenu „..riri riri raj...”. Dziewczynka otrzymała z okazji Świąt lalkę, bohaterkę popularnej telewizyjnej bajki. Pochwaliła się dziadkowi. Dziadek jest już już stary i widocznie pomylił bajki bo uznał, że trzymana w ręku postać to wilk. Chociaż w przebraniu, ale jednak wilk! Dziadek opiera swoje przekonanie na rzeczowych argumentach: owa maszkara ma wielkie oczy, wielkie usta, wielkie nogi, itd. Wykapany wilk, przebrany nieudolnie za lalkę. Trudno jest się bawić z fałszywym wilkiem. No chyba żeby dało się zbić argumenty dziadka? Dziadek ma jednak autorytet, może nawet rację. Trzeba czegoś naprawdę mocnego aby pokonać dziadka. I teraz uwaga! Dziewczynka postanowiła uciec się do metod demokratycznych!!! Zebrała cały dostępny akurat elektorat. Elektorat łatwy do manipulacji: z racji samego wieku dziewczynka była niekwestionowanym liderem. Razem z drugą, nieco młodszą, dziewczynka utworzyła grupę przywódczą, elitę która zajęła się przedwyborczą agitacją. Udało się przekonać wszystkich do głosowania w sprawie wilczej lalki. Nawet najmłodszego w grupie Iglaka, specjalistę od zadym domowych, publicznych i kościelnych, wyrażającego swoje poglądy zazwyczaj za pomocą wuwuzeli, w które potężnie wyposażyła go natura. Wydawane przez niego pomruki z trudem poddają się dyskryminacji jako oddzielne sygnały, jednak jego głos także został zaliczony. Silne stronnictwo niewidzących wilka głosowało tak jak chciały tego elity. Wynik głosowania to 5:2, tylko babcia dała się omamić populizmowi dziadka. Stosunkowo niska frekwencja uniemożliwiła elitom zebranie większości konstytucyjnej i zadekretowanie praktycznie na zawsze „prawdy” głoszącej, że wilk jest pełnoprawną lalką. Dziadek się jednak załamał. Co prawda, dziadek jest staroświecki i dobrze wie, że to nie siła głosów ale siła rozumu decyduje o tym co jest prawdą a co fałszem. Skoro jednak nawet jego ukochane wnuczęta...? A może nowoczesna demokracja, będąca podobno produktem ery rozumu, wróciła do źródeł i zastąpiła rozum? Może jajko, które dziadek prywatnie uważa za śmierdzącego zbuka, zrzuciło jednak kurę z gniazda? Może wspaniały rozwój demokracji spowodował, że dziecko już w genach otrzymuje zmysł demokratyczny służący do rozstrzygania wszelkich życiowych dylematów, zmysł który z czasem weźmie górę nad rozumem? Przykładowo, już nie będzie wiadomo jaka jest aktualnie pogoda, dopóki nie pozna się wyników przynajmniej sondażu, przeprowadzonego na reprezentatywnej próbce wyborców?


Na szczęście, można też podejść do tego zagadnienia optymistycznie. Argument „z głosowania” jest wszak argumentem ludzi nie posiadających argumentów, argumentem bezradności. Trzeba zauważyć, że dziadek, mimo widocznych gołym okiem zmian starczych, wciąż intelektualnie „miażdży” swoje niepiśmienne wnuczki. Przy takim podejściu, uruchomienie demokratycznych procedur w celu „dojścia do prawdy” należy przypisać nie tyle wszechobecnemu zapachowi demokracji, który niczym naftalina, wgryza się w myślenie nawet małych dzieci, ile raczej kobiecemu sprytu, który potrafi znakomicie wypełnić niejedną lukę w argumentacji. Uff! Miejmy nadzieję, że nie jest zwykła dziadowska racjonalizacja, inaczej nieuchronny kres demokracji może być trudniejszy niż się to nam wydaje.


Ostatecznie, wilkolalka wylądowała w kącie wcześniej niż się można było spodziewać. Obydwoje dziadostwo uznali to za dobry znak dla demokracji. Dziadek cieszył się podwójnie, bo bardzo nie lubi kawy, która trąci naftaliną.


Ceterum censeo Carthaginem delendam esse


nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka