nickto nickto
109
BLOG

Masaż serca dla spryciarzy

nickto nickto Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Bądźcie więc roztropni jak węże Mt (10,16)

Gdy spotka Cię przygoda, na ulicy zasłabnie człowiek i to nie Ty nim będziesz, wtedy trudna rada, będziesz musiał zabrać się do masażu serca nieszczęśnika. Powinieneś jeszcze robić sztuczne oddychanie, czasem jednak jest to trudne, gdy pokryte pianą usta są silnie zaciśnięte. Na szczęście zdarza się, że nieprzytomny człowiek chwyta jednak od czasu do czasu odrobinę powietrza. W każdym razie, próba przywrócenia akcji serca ma zawsze pierwszeństwo. Jak wiadomo, masaż serca polega na silnym, rytmicznym ucisku klatki piersiowej. Nie jest to trudne zadanie, ale i tak często nie ma nikogo kto odważyłby się pomóc człowiekowi, gęstniejący tłum gapiów nie będzie się przecież wtrącał do nie swoich spraw. Zachodzi zatem pytanie, czy w sytuacji zagrożenia życia można w jakiś sposób pomóc sobie samemu? Czy jest możliwa jakaś forma automasażu serca?

Okazuje się, że tak. Autoreanimacja jest jak najbardziej możliwa, i to w sytuacji znacznie gorszej niż ta, gdy człowiek upada bez oznak życia na ulicy. Na dodatek technika jaką należy zastosować, do złudzenia przypomina to czego uczą na kursach pierwszej pomocy. Cała ta technika sprowadza się do kilku uderzeń we własną pierś. Powtarzanych jak najczęściej, wobec świadka. Śmierć duchowa jest gorsza od śmierci fizycznej, ten prosty zabieg to nadzwyczaj skuteczna jej profilaktyka.

Jan Vianney żartobliwie nazywał swoje ciało „truposzem”. Był to środek stylistyczny, będący w znakomitej harmonii ze stylem życia Świętego, który absolutnie nie rozpieszczał swojego ciała. Zamiast korzystać z uzasadnionych nawet udogodnień, nieustannie „pławił się” w surowym poście i innych wyszukanych formach ascezy. Jego ciało otrzymywało tylko absolutne minimum względów, tyle tylko aby nie zginąć. Jakże często ja mogę to samo powiedzieć o mojej duszy. Niestety, chyba nie ja sam. Nasze czasy to ciężkie czasy dla dusz ludzkich. Dusze żyją bo muszą, bo są nieśmiertelne. Często jednak, dusza ludzka umęczona długotrwałym postem, niewiele różni się od trupa. Nad duszą panuje bowiem ciało, uzurpator dysponujący tysiącem sposobów, aby zakrzyczeć krzyk duszy upominającej się o swoje prawa. Przypomina sobie o niej dopiero, gdy nieznośny trupi odór dotrze do jego nozdrzy.

Chodzisz niekiedy do spowiedzi? Zacznij to robić raz na dwa tygodnie, szybko zobaczysz jaki byłeś wcześniej głupi. Częsta, systematyczna spowiedź to opcja dla cwaniaków, którzy „biorą gdy dają”. Szybko zostaniesz nałogowcem, któremu trudno będzie zrozumieć jak i w „jakiej intencji” unikają tygodniami i miesiącami spowiedzi ci, którzy jej unikają. Nie przejmuj się zanadto tym, że znowu przychodzisz z pustymi rękami. Nie przychodzisz do księdza, on jest tylko notariuszem, niezbędnym dla skuteczności umowy darowizny. To Bóg daje, nie Ty. Boli Go tylko odrzucenie daru. Jeżeli masz swoje dzieci to łatwo to zrozumiesz. Gdy coś im dajesz, to nie pytasz czy mają na to kasę. Za to dobrze wiesz jak to boli, gdy zadasz sobie wiele trudu w przygotowanie hojnej darowizny dla dziecka, a ono wybrzydza „bo notariusz jest mrukliwy”.

Ceterum censeo Carthaginem delendam esse

 

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości